Lubawka to niewielkie przygraniczne miasteczko położone wśród malowniczych gór. Miasto lata świetności ma już za sobą i obecnie traci na znaczeniu, a panująca tu stagnacja ściąga je sukcesywnie ku katastrofie i zagładzie. Brzmi fatalistycznie i tak ma być, aby wreszcie coś się ruszyło. Będzie tu o tym co złe i o możliwych rozwiązaniach. Od czasu do czasu przy porywach dobrego nastroju postaram się o jakieś pozytywne wieści, ale nie obiecuje.
środa, 5 grudnia 2012
Jest zima, jest pieknie
piątek, 30 listopada 2012
Nagrody turystyczne po lubawsku
Ostatnio przez rozpoczęciem sesji rady miejskiej w
Lubawce miało miejsce pewne szumne dumne wydarzenie. A mianowicie
władze kamiennogórskiego oddziału Polskiego Towarzystwa
Turystyczno-Krajoznawczego wręczyli nagrodę dla osób zasłużonych
dla turystyki w gminie. I o ile nie dziwi, że PTTK odznacza osoby
rzeczywiście od lat działające na rzecz samej organizacji, takie
jak pani Ewa Bienias, to po prostu zachodzę w głowę, jakie to
wspaniałe dokonania w rozwoju turystyki w okolicach Lubawki ma pan
burmistrz Tomasz Kulon i sama gmina Lubawka, które również
odebrały odznaczenia?
Powiedzmy sobie szczerze, stan infrastruktury
turystycznej w gminie jest na słabym poziomie i nie ma się tu czym
chwalić. Zacznę od sprawy najprostszej, a więc od informacji w
internecie o atrakcjach turystycznych i możliwości ich
wykorzystania. Nie ma żadnych porządnych wyczerpujących serwisów
internetowych prezentujących w atrakcyjny sposób to co jest, czyli
walory historyczne, krajobrazowe i przyrodnicze. Wszystko jest gdzieś
porozrzucane w sieci, przestarzałe lub anachroniczne i na pewno nie
znajdzie się zbyt wielu turystów zdeterminowanych na tyle, by tych
informacji mimo wszystko poszukiwać. Oczywiste jest przecież, że
powinno być to podane jak na dłoni i powszechnie dostępne.
Niestety tak nie jest, a przykładem są chociażby turystyczne
wydawnictwa promocyjne, które pomimo że są darmowe, to nie są
dostępne w postaci cyfrowej (np. w formacie pdf.) w internecie. To
nic nie kosztuje i jest bardzo proste, ale jak widać w warunkach
lubawskich nie da się nawet takiej głupoty załatwić.
![]() |
Widok z Lubawki na Góry Krucze |
Druga sprawa to stan infrastruktury turystycznej
która jest w koszmarnym stanie. jako przykład weźmy rezerwat
Kruczy Kamień-niezwykle malownicze formacje skalne wznoszące się
nad Kruczą Doliną. Dla turystów z zewnątrz jest to na pewno jedna
z największych atrakcji okolic Lubawki, wystarczy pogadać z ludźmi
i sprawdzić co ludzie wrzucają w internecie, aby się o tym
przekonać. Niestety w okolicach Kruczego Kamienia nie ma ani jednego
miejsca zorganizowanego dla turystów, no może nie licząc jednej
ławeczki na punkcie widokowym na szczycie skał. Dawniej była też
tutaj ciekawa tablica z opisem obserwowanej panoramy górskiej, ale
nie przetrwała do chwili obecnej, a jej jedynym śladem jest obecnie
zdezelowany palik. A przecież aż prosiłoby się, aby na
malowniczych łąkach w dolinie pod skałami znajdowało się jakieś
wyznaczone miejsce do odpoczynku dla turystów, z kilkoma ławkami i
stołami, miejscem na ognisko, a może nawet miejscem do rozbicia
namiotu. Zamiast tego na granicy rezerwatu stoją ambony myśliwskie,
no kuriozum zupełne, jakby nie było innych lepszych miejsc. Dawniej
funkcje biwakową pełniła polanka u wylotu Doliny Miłości, gdzie
znajdowała się nieistniejąca obecnie wiata oraz organizowane były
często ogniska. Teraz parkują tutaj tylko czasem samochody
grzybiarzy i niektórych turystów wyruszających stąd w Góry
Krucze. Polanka mocno zarosła wysokimi pokrzywami i niestety
straciła swój urok. A przecież tak niewiele trzeba, bo
wystarczyłoby postawić kilka ławeczek, poprawić miejsce na
ognisko i wykosić kilka razy w roku trawę, aby można było tam
posiedzieć na trawie czy rozbić namiot. Wiata też by się
przydała, ale wiadomo że to jednak większy wydatek i ale w
dłuższej perspektywie zadanie również jest do wykonania.
Problemem jest także brak informacji w terenie w postaci tablic
informacyjnych o rezerwacie i okolicznych górach. Jedynie przy
skałach straszą jakieś stare strzępy tablic, ale to raczej
przygnębiający widok. Całe szczęście, że pod skałami stanęła
piękna czerwona tablica informująca, że zaczyna się tu obszar
Natura 2000, a nieopodal przy niebieskim szlaku pod lasem stanęła
mniejsza, nie psująca widoku tablica z krótkim opisem tych
obszarów, którą postawiła przez przyrodników. Chwała im za to,
ale raczej nagrody od PTTK nie mają się co spodziewać, bo im
tyłków nikt lizać nie będzie.
![]() |
Rezerwat przyrody Kruczy Kamień |
![]() |
Widok z punktu widokowego na polankę u wylotu Doliny Miłości |
![]() |
Jedna z nowych tablic przy rezerwacie |
Niestety rozwojowi turystyki nie sprzyja również
dostępna informacja o miejscach noclegowych. Dawniej próbowała to
uporządkować ówczesna Fundacja na Rzecz Rozwoju Ziemi
Kamiennogórskiej "Kwiat Lnu". Pomysł był niezły i nawet
jakiś czas to działało, prezentując w jednym miejscu, w sposób
spójny i wyczerpujący, ofertę okolicznych agroturystyk,
pensjonatów i hoteli. Niestety strona nie do końca była dobrze
zaplanowana i dostęp do treści był dużo bardziej skomplikowany
niż powinien, a ponieważ jak to zwykle z takimi projektami
finansowanymi z funduszy unijnych, pieniążki z czasem się
skończyły, więc strona nie była aktualizowana i udoskonalana.
Niestety dobry pomysł z czasem się rozmył i nikomu nie zależało,
aby tego przypilnować i kontynuować. Teraz aby znaleźć jakieś
porządne i ciekawe noclegi to trzeba się sporo naszukać po różnych
serwisach, a nie po prostu w jednym miejscu, gdzie od razu można
było przejrzeć i porównać cała ofertę. Z rozmów z przyjezdnymi
wiem, że jest to problem. Ale w gminie i tak nikogo to nie obchodzi.
Na koniec dorzucę jeszcze łyżkę dziegciu do
samego PTTK. każdy, kto choć trochę chodzi po górach i interesuje
się turystyką wie, że jest to organizacja, która lata swojej
świetności już dawno ma za sobą. Obecnie kamiennogórskie PTTK
nie wydaje żadnych sensownych wydawnictw, a oznakowanie i utrzymanie
wielu odcinków szlaków w okolicach woła wręcz o pomstę do nieba.
Niektóre trasy przebiegu szlaków są mało trafione i trzeba by
zmienić ich przebieg, aby stały się atrakcyjniejsze dla turystów.
No i niestety doskonale wszyscy wiemy, że PTTK jest obecnie
atrakcyjny jedynie dla osób starszych, nie mając właściwie nic
interesującego do zaoferowania dla młodzieży czy dorosłych z
młodszych pokoleń. Proszę mnie dobrze zrozumieć, absolutnie nie
mam nic przeciwko starszym ludziom i uważam wręcz, że powinni być
jak najbardziej aktywni i zaangażowani w najróżniejsze działania.
Jednak PTTK zatrzymał się trochę w czasie i nie ma kontynuatorów,
następców. Będąc anachronicznym, PRL-owski tworem, który nie
idzie z duchem czasu, nie da się zachęcić do chodzenia obecnej
młodzieży, studentów i wielu dorosłych. Po prostu forma PTTK nie
jest atrakcyjna i nie czerpie z aktualnej wiedzy i możliwości. To
podlizywanie się władzom Lubawki za nic to wręcz obrzydlistwo,
kolejny przejaw wszechobecnego lizusostwa. Ale ja jestem spokojny, bo
prędzej czy później wymrą starzy działacze, nastąpi zmiana
pokoleń, a PTTK pójdzie w diabły i dobrze!
Wybaczcie za ten dzisiejszy chaos myśli i wątków,
ale temat jest szeroki i bardzo mi bliski, więc i żali wiele.
Musiałem sobie ponarzekać, bo czasami jak się na to wszystko
patrzy to nie można inaczej.
wtorek, 27 listopada 2012
Ciemności egipskie
Od wielu już dni nad
Lubawką wiszą niskie chmury, czepiając się szczytów pobliskich
Gór Kruczych, tak jakby ugrzęzły na ostrych wierzchołkach świerków
i nie mogły ruszyć w dalszą drogę. W dolinie potoku Czarnuszka i
wzdłuż Bobru każdego dnia snują się melancholijnie mgły
wymieszane z wonią palonych opon i plastiku wydobywającą się z kominów domów,
przeszywając do szpiku kości zimna wilgocią. Słońca od dawna nie
było zbyt wiele, a dzień jest już taki krótki, że nawet w południe
trzeba czasem światło w domu zaświecić. Jak nic jesienna
deprecha gotowa.
Ale do czego zmierzam?
Chodzi o to, że ten problem ze światłem, a właściwie jego
brakiem uzmysłowił mi kolejne utrapienie, z którym stykam się w
Lubawce. Chodzi o oświetlenie ulic gdy jest ciemno, czyli potrzebę
podstawową i niezwykle ważną. Przecież to czy widzimy co przed
nami, pod nogami i po bokach decyduje o bezpieczeństwie publicznym,
o tym czy bez obawy wyjdziemy wieczorem na spacer, czy po prostu nie
złamiemy nogi na niewidocznej dziurze w chodniku lub wpadniemy do
odkrytej studzienki kanalizacyjnej, bo jakiś żul/patol ukradł ją,
by sprzedać na złomie na dwa mózgotrzepy marki „Poziomka”.
Jak więc to możliwe, że
w Lubawce oświetlenie ulic leży? I nie mówię tu o jakiś
peryferiach, gdzie mieszka mało ludzi, ale o centrum, o głównych
ulicach, gdzie przebywa najwięcej mieszkańców. Wiadomo,
zmotoryzowani nie mają tego problemu, włączą reflektory i jazda.
Ale co ze zwykłymi ludźmi, co z pieszymi? Latem to jeszcze ujdzie,
bo nawet wcześnie rano i do późnych godzin jest jasno. Ale
kiedy rzeczywiście zapada zmrok mało kto musi lub chce wychodzić, bo
to w końcu środek nocy, a jak już ktoś łazi to pewnie jest
znieczulony wypitym wcześniej trunkiem, więc mu wszystko jedno. Ale
w pozostałym porach roku sprawa przedstawia się już zgoła
inaczej, a co dopiero teraz, kiedy światła ciągle za mało!
![]() |
Gdyby nie światło na prywatnym budynku na jednej z uliczek przy rynku, to musiałbym sfotografować czerń absolutną, jak w czarnej dziurze |
Stąd właśnie ten
dramatyczny tytuł, bo sytuacja w Lubawce zakrawa o kuriozum. Sporo
tu ostatnio łażę wieczorem, bo zawsze jest jeszcze coś do
załatwienia, a zważywszy że całkiem ciemno robi się teraz już o
17.00, to jest to przecież jeszcze młoda godzina i sporo ludzi się
kręci. Ludzie robią zakupy po pracy, spacerują, wracają z
rodzinnych wizyt itp. I w tym właśnie czasie główne ulice Lubawki
pogrążone są już w totalnym mroku, bo oświetlenie uliczne jest
wyłączone. A nie są to przecież jakieś wydumane fanaberie, tylko
podstawowa potrzeba, aby móc w mieście normalnie funkcjonować i
czuć się bezpiecznie.
Miałem niedawno z powodu
zaciemnienia ulic dwie nieprzyjemne przygody, obie około godziny
17.00-18.00 na głównej arterii miasta, czyli na ul. Dworcowej. Idąc
tamtędy po nie najlepszym przecież chodniku, w całkowitym mroku
wpadłem nogą w jakąś dziurę i prawie skręciłem kostkę. Całe
szczęście nie zakończyło się to niczym poważnym, ale jeszcze
następnego dnia bolało. Podobny armagedon jest jest na pięknie
wyremontowanym odcinku ul. Kamiennogórskiej przy Centrum Kultury, bo
całkiem tu ciemno, a sporo osób tędy przechodzi. Potknąłem się
o niewidoczny wystający bruk i gdyby nie szybkie opanowanie to
poleciałbym jak długi. Jedna znajoma opowiadała mi, że ostatnio
tam kobieta prowadziła wózek z dzieckiem i w ciemności źle oceniła
krawężnik, koła wózka zaparły się, a całość prawie runęła w bok. Na
szczęście matka jakoś opanowała sytuacje, ale
wysypały jej się zakupy, które miała na półce wózka.
Z tym oświetleniem to
jest jeszcze jedna śmieszna sprawa, bo jak zauważyłem jednego dnia
na danej ulicy się świeci, a potem przez tydzień nie. Tak na
przykład jest na ul. Wodnej i Wojska Polskiego przy Gambicie. Z
drugiej strony, niektóre ulice przy rynku, którymi prawie nikt nie
chodzi np.Ciasna lub Boczna oświetlone są pięknie i to bez
przerwy. Podobnie jak rynek, pl. Jana Pawła II przed kościołem
itp., ale już uczęszczane trakty ze sklepami jak ul. Kombatantów i
Wojska Polskiego od rynku do posterunku policji to już nie bardzo.
Dziwne to wszystko i moim
zdaniem to jakieś kuriozum. Tak być nie może, bo oświetlenie w
mieście musi być i jakoś innym samorządom pomimo problemów udaje
się problem załatwić. Oświetlona jest Kamienna Góra, Kowary,
Boguszów-Gorce, Wałbrzych, Mieroszów, Bolków, a nawet Czarny Bór,
Sokołowsko czy Marciszów. Czyli jednak można, prawda? Oczywiście
biorę pod uwagę, że zapewnienie światła na ulicach kosztuje, ale
przecież wystarczy oświetlić najważniejsze ulice i deptaki. Do
tego światło nie musi świecić się cały czas, wystarczy ze
zabłyśnie do 22..00 i po 5.00 rano, a wtedy nawet ludzie wracający
i idący do pracy będą zadowoleni. No i ostatnia rzecz, do której
uciekło się wiele miast i miasteczek oraz wiosek, a która pozwala
oświetlać nawet mało uczęszczane ulice i to przez całą noc.
Wystarczy zainstalować lampy z czujnikiem. Ktoś idzie, dana lampa
się zapala, po przejściu danej osoby gaśnie i po kłopocie.
Człowiek zadowolony, a pieniążki przez miasto zaoszczędzone.
![]() |
Tak powinno być. Czy nie lepiej, bezpieczniej, milej i jak fotogenicznie? |
Wkurza mnie to bardzo, bo
to taka podstawowa i prozaiczna do rozwiązania rzecz, przetestowana
już przez wiele miejscowości, a Lubawka to jakiś totalny kosmos,
gdzie nawet miejskie oświetlenie nie działa, a co dopiero mówić o
bardziej skomplikowanych i wymagających dużego rozeznania sprawach.
I jeszcze ta bierność mieszkańców, przecież ratusz powinien aż huczeć od
ludzi, którzy domagają się miasta oświetlonego, bezpiecznego i
przyjaznego, a tu nic. Znika miasto, znika....rok po roku, krok po
kroczku...
czwartek, 8 listopada 2012
Wstyd
Ostatnimi czasy będąc na wyjeździe służbowym odwiedziłem piękne dolnośląskie miasto, gdzie wdałem się w sympatyczną rozmowę z moim zleceniodawcą - wysoko postawionym urzędnikiem. W trakcie konwersacji skakaliśmy po różnych tematach służbowych, aż w końcu zeszło na sprawy prywatne i mój rozmówca zadał pytanie:
-A gdzie teraz mieszkasz?
-W Lubawce koło Kamiennej Góry - odrzekłem spokojnie.
Reakcja urzędnika bardzo mnie zaskoczyła, było to jak wystrzał z armaty. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie pomieszane z przerażeniem, a następnie zostałem postawiony w ogniu pytań: jak, dlaczego, po co? Zanim zdążyłem odpowiedzieć mój rozmówca opowiedział mi, że jechał w zeszłym roku z żoną do czeskiej Pragi i po drodze zahaczyli o Lubawkę. Jednak wizyta tutaj była dla nich szokiem i nie zostawiła żadnych pozytywnych wrażeń. Po prostu brud, smród, żulernia i marazm.
Jak widzicie po tym blogu, mi również nie brakuje krytycznego spojrzenia na Lubawkę, ale tym razem uniosłem się honorem i próbowałem stanąć w obronie miasteczka. Mój regionalny patriotyzm kazał mi wspomnieć o pięknym rynku, stadionie i kortach tenisowych, zabytkach Lubawki i Ulanowic, Kruczym Kamieniu i tak dalej, ale szczerze mówiąc tak na szybko nie za bardzo mogłem znaleźć w myślach jakiś porządny argument w obronie. Co przekonałoby tego wielkomiejskiego urzędnika do łaskawszego spojrzenia na moje miasto? Czym właściwie Lubawka może zaimponować komuś z zewnątrz, z pięknego prężnego dolnośląskiego miasta? Gambit i nowa prażalnia słoneczniku to jednak za mało. Byłem na straconej pozycji, więc dorzuciłem jeszcze tylko, że piękna górska okolica, blisko do czeskiego Trutnova i Skalnego Miasta, zaraz obok Karkonosze i takie tam gadanie, ale samą Lubawką trudno się chwalić.
No bo przecież nie będę rozpływał się nad zrujnowanym dworcem kolejowym, rozpadającą się skocznią narciarską, pustymi kościołami i zgliszczami kaplic na Świętej Górze, zrujnowanymi fabrykami, opuszczonymi basenami, całkowitym brakiem jakiejkolwiek kultury i atrakcji w mieście. Nic tylko totalny rozkład i upadek.Tak więc koniec końców nie umiałem podać argumentów, które pokazały by Lubawkę w lepszym świetle i niepostrzeżenie wolałem zmienić temat.
Po zakończeniu spotkania z urzędnikiem z pięknego dolnośląskiego miasta dopadła mnie konsternacja i jakieś dziwne uczucie. Co prawda wiem jak jest w Lubawce i założyłem tego bloga, by móc sobie ponarzekać, jak to tutaj źle i niedobrze. Jednak tego, że ktoś obcy tak zaatakuje moje miasteczko, to się nie spodziewałem. Najgorsze jest jednak to, że urzędnik miał zasadniczo racje w swoim osądzie. Jest on człowiekiem ambitnym, pracowitym i pełnym fantazji, a do tego mieszka w mieście pełnym podobnych mu ludzi, którzy biorą sprawy w swoje ręce i działają, by żyło się lepiej. A w Lubawce brakuje takich ludzi i takiego ducha, brakuje zmian, postępu. Tutaj tylko gruzy w około. I sami ludzie jak te zaklęte kamienie, siedzą i czekają, aż ktoś im da i za nich wszystko zrobi, nie biorą losu miasta we własne ręce.
W tym momencie zrozumiałem to dziwne uczucie, które zalęgło się we mnie po rozmowie z urzędnikiem. Było to nic innego tylko najprawdziwszy wstyd. A zapytacie dlaczego? Po prostu wstydziłem się, że mieszkam w Lubawce i chyba pierwszy raz beznadzieja tego miejsca dopadła mnie z tak druzgoczącą mocą. Musiałem to porządnie przemyśleć, aby jakoś się się z tym uporać. Koniec końców utwierdziło mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłem zakładając tego bloga. Czasu jest coraz mniej, Lubawka stacza się coraz bardziej w otchłań niebytu i trzeba zacząć działać. A jak, czas pokaże.
-A gdzie teraz mieszkasz?
-W Lubawce koło Kamiennej Góry - odrzekłem spokojnie.
Reakcja urzędnika bardzo mnie zaskoczyła, było to jak wystrzał z armaty. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie pomieszane z przerażeniem, a następnie zostałem postawiony w ogniu pytań: jak, dlaczego, po co? Zanim zdążyłem odpowiedzieć mój rozmówca opowiedział mi, że jechał w zeszłym roku z żoną do czeskiej Pragi i po drodze zahaczyli o Lubawkę. Jednak wizyta tutaj była dla nich szokiem i nie zostawiła żadnych pozytywnych wrażeń. Po prostu brud, smród, żulernia i marazm.
Jak widzicie po tym blogu, mi również nie brakuje krytycznego spojrzenia na Lubawkę, ale tym razem uniosłem się honorem i próbowałem stanąć w obronie miasteczka. Mój regionalny patriotyzm kazał mi wspomnieć o pięknym rynku, stadionie i kortach tenisowych, zabytkach Lubawki i Ulanowic, Kruczym Kamieniu i tak dalej, ale szczerze mówiąc tak na szybko nie za bardzo mogłem znaleźć w myślach jakiś porządny argument w obronie. Co przekonałoby tego wielkomiejskiego urzędnika do łaskawszego spojrzenia na moje miasto? Czym właściwie Lubawka może zaimponować komuś z zewnątrz, z pięknego prężnego dolnośląskiego miasta? Gambit i nowa prażalnia słoneczniku to jednak za mało. Byłem na straconej pozycji, więc dorzuciłem jeszcze tylko, że piękna górska okolica, blisko do czeskiego Trutnova i Skalnego Miasta, zaraz obok Karkonosze i takie tam gadanie, ale samą Lubawką trudno się chwalić.
No bo przecież nie będę rozpływał się nad zrujnowanym dworcem kolejowym, rozpadającą się skocznią narciarską, pustymi kościołami i zgliszczami kaplic na Świętej Górze, zrujnowanymi fabrykami, opuszczonymi basenami, całkowitym brakiem jakiejkolwiek kultury i atrakcji w mieście. Nic tylko totalny rozkład i upadek.Tak więc koniec końców nie umiałem podać argumentów, które pokazały by Lubawkę w lepszym świetle i niepostrzeżenie wolałem zmienić temat.
Po zakończeniu spotkania z urzędnikiem z pięknego dolnośląskiego miasta dopadła mnie konsternacja i jakieś dziwne uczucie. Co prawda wiem jak jest w Lubawce i założyłem tego bloga, by móc sobie ponarzekać, jak to tutaj źle i niedobrze. Jednak tego, że ktoś obcy tak zaatakuje moje miasteczko, to się nie spodziewałem. Najgorsze jest jednak to, że urzędnik miał zasadniczo racje w swoim osądzie. Jest on człowiekiem ambitnym, pracowitym i pełnym fantazji, a do tego mieszka w mieście pełnym podobnych mu ludzi, którzy biorą sprawy w swoje ręce i działają, by żyło się lepiej. A w Lubawce brakuje takich ludzi i takiego ducha, brakuje zmian, postępu. Tutaj tylko gruzy w około. I sami ludzie jak te zaklęte kamienie, siedzą i czekają, aż ktoś im da i za nich wszystko zrobi, nie biorą losu miasta we własne ręce.
W tym momencie zrozumiałem to dziwne uczucie, które zalęgło się we mnie po rozmowie z urzędnikiem. Było to nic innego tylko najprawdziwszy wstyd. A zapytacie dlaczego? Po prostu wstydziłem się, że mieszkam w Lubawce i chyba pierwszy raz beznadzieja tego miejsca dopadła mnie z tak druzgoczącą mocą. Musiałem to porządnie przemyśleć, aby jakoś się się z tym uporać. Koniec końców utwierdziło mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłem zakładając tego bloga. Czasu jest coraz mniej, Lubawka stacza się coraz bardziej w otchłań niebytu i trzeba zacząć działać. A jak, czas pokaże.
środa, 31 października 2012
Śnieg na chodnikach
Rozpocznę od rzeczy bardzo prozaicznej, ale takiej która na co dzień strasznie uprzykrza życie mieszkańcom Lubawki i nie jest zbyt dobrą wizytówką miasta dla przyjezdnych. Chodzi mianowicie o stan oczyszczenia chodników ze śniegu, który spadł w zeszłą sobotę i zalegał sobie na chodnikach właściwie nie niepokojony przez jakiekolwiek miejskie służby. No cóż, co innego ulica, tu od razu zrobiono porządek, no bo jak tu jeździć. Ale odśnieżać chodnik? Po co?
Po chodnikach łazi tylko lubawska biedota, a bogatsi zmotoryzowani jakoś się bez nich obejdą. Co z tego, że ludzie przez kilka dni grzęźli w śniegowej topniejącej brei, która na domiar złego w mroźne noce przemieniała się w lód, na którym mieszkańcy miasta słaniali się próbując utrzymać chwiejną równowagę, czasami nawet przy pełnej trzeźwości ciała i umysłu? No i cóż to za utyskiwanie, że matki z dziecięcymi wózkami ciągnęły ulicami razem z pędzącymi samochodami, skoro tylko tak dało się przejechać?
Włodarze miasta jednak ze stoicką cierpliwością obserwowali zaśnieżone lubawskie chodniki, bo w końcu dobrze znają życie i już nie takie rzeczy tu widzieli. Lubawka ma burzliwą historię i nie jeden kataklizm przeżyła, więc i to jakoś przetrwa. I tylko gdzieniegdzie wyrwali się nadgorliwi obywatele i biorąc sprawy w swoje ręce, raz to z zapałem a czasem nieśpiesznie, poodświeżali okolice swoich posesji. Ale jak tak można, teraz taki chaos chodnikowy się zrobił, taki miszmasz. No bo jak to być może, że tu chodnik skąpany w śniegowej brei i lodzie, a zaraz obok czysty i wygodny? Jak to teraz wygląda i jeszcze budzi w mieszkańcach jakieś nierealne pragnienia, że tak mogłoby być w całej Lubawce. Tak mogą sobie dogadzać mieszczuchy gdzie indziej, ale my tu w Lubawce żyjemy inaczej, przywykliśmy do naszej swojskiej bylejakości i tak ma zostać. A zresztą śnieg spadł w weekend, wiadomo czas wolny, to kto miał odśnieżać? Koniec sprawy i basta.
Na szczęście, jak to w życiu, problem sam się rozwiązał. Po kilku dniach w końcu zawiało w nasze strony cieplejszym powietrzem, trochę wychynęło z zza chmur słońce i śnieg z chodników zaczął ustępować. No i po kłopocie, więc po co było się pieklić?
Przecież wiemy, że władze miejskie muszą rozsądnie wydatkować fundusze, w końcu służą obywatelom. Po cóż marnować pieniądze z naszych podatków na tak prozaiczne działania jak odśnieżanie chodników, skoro urzędnicy mają wyższe aspiracje. Czymś się trzeba pochwalić, a nie na wszystko starczy. Przecież czyste chodniki wrażenia na wyborcach nie zrobią. Za to jeśli władujemy kolejne kilkadziesiąt milionów złotych w super hiper ekstra full wysypisko śmieci to dopiero będzie coś!!!
Mieszkańcy miasta dziękują gospodarzom miasta i już zachodzą w głowę, kiedy znów spadnie ten upierdliwy śnieg, eeehhhh...
Subskrybuj:
Posty (Atom)