Cholerna zima za oknem, wieczny mróz i śnieg, a słońca jak na lekarstwo. Jak nic można wpaść w zimową deprechę. W tej sytuacji pozostaje jedynie olać to wszystko i klnąc przez zaciśnięte zęby na "czym ten świat stoi" iść spać. Druga opcja to najebać się w trzy dupy i uciszyć "głosy w swojej głowie". Na marginesie dodam, że mieszkańcy Lubawki z nieukrywaną przyjemnością raczej przychylą się do tego drugiego rozwiązania i to na równi od chłopa, po pana i plebana.
Na nic jednak te próby alienacji od gnuśnej rzeczywistości, bo do Lubawki właśnie dotarł Ruch Oburzonych. Stało się to co prawda kilka lat później niż wszędzie indziej na świecie, ale nie czepiajmy się, wiadomo, że prowincja rządzi się swoimi prawami i nowinki z wielkiego świata docierają tu z pewnym poślizgiem. Ważne, że jednak czasami przedzierają się przez mentalny ciemnogród, konformizm i strukturalną bierność lubawskiej wspólnoty. W związku z tym coś tu trzeba skrobnąć, na coś ponarzekać, obrzucić kogoś błotem, bo taką okazje grzechem byłoby przepuścić.
A od czego się to wszystko zaczęło? Ano od durnego plebiscytu "Podpowiedz Tuskowi na co wydać pieniądze z Unii!" na portalu http://wroclaw.naszemiasto.pl. W powyższym rankingu nasze zapyziałe miasteczko kopnął zaszczyt niezwykły, albowiem znalazła się tam nasza podupadła skocznia narciarska. Co jak co, ale w kaszę sobie dmuchać nie damy, więc zaczął się szał głosowania. Miasteczko małe, a że głosowanie internetowe, to już w ogóle zostaje garstka głosujących, którzy są jako tako obyci z netem. Ale na szczęście każdy może wysyłać głosy codzienne i to w liczbie 5-10, zależy czy się zaloguje i zgodzi się na przesyłanie sobie spamu, jakby już samych reklam na stronie brakowało. No i zaczęło się, nakręcanie, zachęcanie, namawianie, wykłócanie, aby rzucić wyzwanie Wrocławiowi i innym podupadłym mieścinom. Walka chwilami była zażarta, chwilami leniwa, ale wraz z końcem marca plebiscyt zbliża się ku szczęśliwemu rozwiązaniu i raczej wszystko wskazuje na to, że Lubawka zajmie to najgorsze miejsce z możliwych - czwarte. Tuż za podium. Miało być lepiej, miało być tak pięknie.
Z Głogowem nie mieliśmy szans, ale przegoniliśmy wrocławski tramwaj i parliśmy na jaworski zamek, kiedy nagle u bram zaskoczyli nas wysportowani bielawianie, którzy pocwałowali na drugą pozycje, Jawor przystąpił do ataku i gonił ile sił, przy okazji zostawiając daleko w tyle Lubawkę, której zabrakło zapijaczonego tchu, by oddać codziennie te kilka głosów. A mogło być zupełnie inaczej, bo zważywszy że lubawską skocznie już od ponad miesiąca wspierało minimum 500 osób na Facebooku, to gdyby każdy z nich sumiennie głosował, to mielibyśmy tylko w marcu 77500 głosów (500 osób x 5 głosów x 31 dni), czyli bardzo mocna druga pozycja. A zważywszy na to, że obecnie jest tych wspierających już 900 to już w ogóle moglibyśmy walczyć o laur pierwszeństwa. Coś jednak zawiodło, ciężko tak klikać codziennie, poza FB promocja była słaba, nie mówiąc już o tym, aby nakręcić akcje na lokalnych portalach, w gazetach, na mieście, na stronie centrum kultury czy na oficjalnej stronie gminy. Choć jeszcze kilka dni głosowania zostało, to dla nas walka jest już zakończona, a wynik przypieczętowany. Niestety ten brak promocji wynika również z niechęci i walki pomiędzy dwoma obozami władzy w Lubawce, gdzie zasada jest jedna: zwolennicy namiestnika gminy nie współpracują ze swoją opozycją, a opozycja z nim, nawet wtedy gdy chodzi o ważne lokalne sprawy. Polskie piekiełko, polska wojenka w lokalnym wydaniu.
Co jednak z tego wynika? Pomimo mojego narzekania czwóreczka to całkiem niezłe miejsce, zwłaszcza że wygraliśmy z większymi miastami, bardziej znanymi atrakcjami. Pewien sukces jest, tylko ten niedosyt pozostaje, że mogło być lepiej i radosna wieść o zwycięskiej Lubawce poszła by w Polskę. O skoczni pisano by pieśni pochwalne o bohaterskim czynie mieszkańców, a nasza sława zawitała by na antenę telewizyjnych programów śniadaniowych, a w końcu także do samego premiera Tuska, na którego usta wdarło by się wymowne: "Lubawka, a gdzie to kurwa jest?!?". Ale nic z tego, zwycięstwo nie jest wpisane w dziedzictwo kulturowe mieszkańców Lubawki, a tradycyjnej porażki bronić będziemy do ostatniej kropli wódki, innym na pohybel!
Nie ma co płakać nad rozlanym samogonem, ale warto się zastanowić czy taki ranking ma jakikolwiek sens? Odpowiedź jest niejednoznaczna, bo niby ranking ma podpowiedzieć Tuskowi, jak przepuścić kasę ze znienawidzonej, chylącej się ku upadkowi Unii Europejskiej, a jednocześnie nawet nie wiemy jak organizatorzy i czy w ogóle przekażą jego wyniki premierowi naszego nadwiślańskiego imperium oraz, czy będzie miało to jakikolwiek szerszy oddźwięk i następstwa?
Po drugie, już sam tytuł wskazuje, że organizatorzy nie mają elementarnej wiedzy, jak przyznawane są unijne dotacje i kto powinien o nie zabiegać? A system jest bardzo prosty! Unia daje kasę dla Polski, ma co prawda swoje priorytety, dlatego nasze urzędy centralne muszą jakoś to sobie porozdzielać na poszczególne zadania i województwa. Jest taka pula do wykorzystania i zaczyna się casting projektów. Pomysły muszą konkurować ze sobą, a kasę dostają te przygotowane, zaplanowane, najciekawsze. Kasa z Unii była, jest i jeszcze będzie, ale mało kto zauważa, że problem skoczni w Lubawce leży gdzie indziej. Brak pieniędzy na jej remont wynika nie z niechęci premiera Donalda, nie z lenistwa internautach, ale zależy od naszych beznadziejnych, prymitywnych władz samorządowych. Nie trzeba być jakimś szczególnym mędrcem, aby zauważyć, jak kiepsko władze Lubawki wykorzystują fundusze zewnętrzne na rozwój miasta. Tą nieudolność niestety widać, słychać i czuć na każdym kroku. Są potrzeby miasta i gminy, są pomysły i chęci mieszkańców, ale nie ma wsparcia urzędników ratusza i burmistrza. Dominuje postawa, że się nie da, nie ma pieniędzy, a zresztą po co? Burmistrz jedzie już trzecią kadencja, chociaż nic nie robi. Urzędnicy mogą dalej przekładać papiery z kupki na kupkę, pić kawę i nie martwić się projektami, pensja i tak będzie, a przynajmniej spokój jest w pacy, a nie jakieś użeranie się i rozliczanie projektów. Mało kto z mieszkańców Lubawki zdaje sobie sprawę, że nieumiejętność korzystania z zewnętrznych środków finansowych przez władze jest wręcz powalająca i porażająca, zwłaszcza na tle większości innych dolnośląskich i polskich samorządów. To, jak mało inwestycji infrastrukturalnych, a zwłaszcza społecznych, realizuje się w mieście, to po prostu koszmar i wstyd. Władza zapomina, że każde małe i duże osiągnięcie zaczyna się od pomysłu, jego dobrego rozplanowania i chęci. Jeśli to wszystko jest to i pieniądze się znajdą. W oczy wali więc, że w Lubawce wszystko leży już u podstaw, brak rozsądnego planowania i dobrych specjalistów, a przede wszystkim przyjaznej atmosfery do działań.
Włożę jednak kij w mrowisko, bo wina nie leży tylko po stronie władz, ale nas wszystkich-mieszkańców! Niestety nie da się ukryć, że mamy taką władzę jakich mieszkańców! I zamiast pomstować na nasze władze podczas kolejnego alkoholowego spędu, lepiej zacznijmy wymagać i domagać się działań i zmian. Zamiast klikać w internecie agitujmy, składajmy do urzędu petycje i podpisy, zadawajmy pytania na piśmie, chodźmy na spotkania rady miejskiej i różnych komisji, zabierajmy tam głos, odwiedzajmy burmistrza, jego zastępce i urzędników, zabierajmy im czas, dodajmy im pracy, wymagajmy, mówmy. Przede wszystkim zróbmy coś i róbmy to razem. Sprawa głosowania na skocznie pokazała, że mamy chęci i siły oraz że jest grupa ludzi, której dobro Lubawki leży na sercu. Wykorzystajmy to, współpracujmy ze sobą i władzami, ale nie dajmy się omamić, abyśmy nie stali się narzędziem dla tych, którzy na fali naszego niezadowolenia chcieli by zbić swój kapitał polityczny i tylko to to, by przejąć władze w gminie.
Jak widzicie, pomstuje trochę na ratusz, ale nie jestem przeciwnikiem politycznym obecnej władzy, nie zależy mi na stołkach i stanowiskach, zależy mi tylko, aby nasz samorząd był skuteczny i aktywny w działaniach na rzecz dobra miasta i całej gminyy. Uważam, że ta czy inna opcja polityczna klanu K. lub J. z Bukówki, z Lubawki czy Chełmska Śląskiego będzie tak samo beznadziejna, dopóki my mieszkańcy nie wywiążemy się ze swojego zadania i sami nie będziemy aktywnymi uczestnikami tej gry, która zwie się życiem. Dlatego podnosić dupy z przed komputerów i do roboty kurwa mać. Cenny czas ucieka, a nikt inny za Nas tego nie zrobi!
PS. To się rozpisałem, ale co tam, jak trzeba to trzeba, gdy człowieka totalny wkurw bierze. A już wkrótce nieco więcej moich przemyśleń o ruchu lubawskiego ruchu oporu, który nazwałem szumnym dumnym określeniem "Occupy Lubawka". Yeah!
Możecie też śledzić tego bloga na Facebooku http://www.facebook.com/LubawkaHistoriaZnikania, gdzie można się tylko ze mną zgadzać, bo innych opcji nie biorę pod uwagę ;)
Bardzo mądry wpis. Irytuje mnie wśród naszych mieszkańców ta bierność, zagłuszana alkoholizmem - jak ktoś chce coś zrobić to nikt nie ruszy tyłka, żeby mu pomóc. Sama miałam już przeprawę z naszymi "kochanymi" władzami - kliką ratuszowską i tą z Domu Kultury i odkryłam, że sama nie ruszę ludzi na stołeczkach i dopóki nie dojdzie do większego ruszenia będziemy mieli taką pipidówkę oddaloną od kultury. Kasa z Unii mnie nie intersuje, bo wiem, że bardzo łatwo jest załatwić darmowe dotacje od wydawnictw na bibliotekę i od dystrybutorów na pokazy filmowe dla dzieci i młodzieży, ale skoro władze nie chcą brać niczego za darmo to nie mam zamiaru ich prosić:)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dzięki za ciekawą lekturę!
Fajna okolica ta Lubawka i okolice. Góry Krucze.
OdpowiedzUsuńZaglądam tam parę razy do roku, zwykle wiosną ale nie jest to regułą.
Miałem kiedyś zamiar zrobić wpis pt. Lubawka na moim blogu nickt.pl ale trudno zamknąć całą okolicę w 30 zdjęciach. Odkąd pamiętam fascynował mnie lubawski dworzec, budowla niemal monumentalna, której wykorzystanie jest niestety odwrotnie proporcjonalne do fizycznej wielkości. Skocznię, o której wiele razy słyszałem a nigdy nie widziałem na własne oczy też chciałbym w końcu zobaczyć. Mimo, że znam kilka osób z Lubawki nigdy nie miałem żadnego przewodnika po tym mieście. Mówią że nie warto tam niczego oglądać a sami dawno powyprowadzali się do dużych polskich i zagranicznych miast.
Widziałam, że mailowałeś do mnie, ale w zalewie tych wszystkich maili niechcący skasowałam:/ Jak to coś ważnego to napisz jeszcze raz, jak możesz.
OdpowiedzUsuń