No byłoby pięknie, ale nie trzeba
być geniuszem od finansów, aby zauważyć kilka rzeczy. Po pierwsze kino w
Sokołowsku ma racje bytu, bo jest tam organizacja z zaangażowanymi ludźmi,
którzy są w stanie skutecznie pozyskiwać środki unijne, po drugie jest
wydarzenie takie jak festiwal filmów, które ściąga uwagę, a po trzecie jest tam
sporo turystów, kuracjuszy szpitala, którzy mogą do kina pójść, bo na
miejscowych za bardzo bym nie liczył.
Powiedzmy sobie szczerze, skoro w
Kamiennej Górze nie utrzymało się kino Szarotka, a upadło jeszcze przed
powstaniem Cinema City w wałbrzyskie Galerii Victoria, to teraz
tym bardziej nie ma na to szans. A co dopiero mówić o Lubawce?!? Takie przedsięwzięcie
nie miałoby szansy się tu utrzymać, bo nawet małe kino nie byłoby wstanie
konkurować komercyjnie z Galerią Victoria.
A więc czy nie ma szans na kino w
Lubawce? Jest kilka możliwości. Po pierwsze nasze ukochane władzy gminy mogłaby
pozyskać spore dofinansowanie i takie kino urządzić, np. w starych budynkach
przemysłowych lub nieczynnym kościele (ten przy policji byłby fajny), ale na to
trzeba co najmniej kilka milionów złotych, a patrząc na dotychczasowe umiejętności
lubawskich urzędników w pozyskiwaniu środków zewnętrznych, to od razu taki
pomysł możemy spuścić w kiblu i jeszcze na niego naszczać za przeproszeniem.
Nie mamy też szans, że zrobi to jakaś organizacja, która na przykład
rozkręciłaby przy okazji jakiś festiwal kina, bo w Lubawce nie ma żadnej dużej i
aktywnej organizacji pozarządowej, która mogłaby podołać temu zadaniu. Widać to
na przykład po tym w jakim stanie znajduje się kalwaria na Świętej Górze, choć
już różni działacze czynili podchody, aby się za to w końcu zabrać.
Ale jest też trzecia i chyba
najbardziej realna szansa na kino, choć na pewno nie takie komercyjne, z najnowszymi
premierami, bo prawa do najświeższych hitów sporo kosztują i musi się przewalić
naprawdę sporo ludków, aby to się zwróciło z zyskiem, a więc u nas odpada. Myślę
tutaj o takim ciekawym tworze jak Dyskusyjne Kluby Filmowe (http://www.pfdkf.pl/zaloz.html).
A czym właściwie jest DKF: „Dyskusyjny
Klub Filmowy jest dobrowolnym zrzeszeniem miłośników sztuki filmowej, którzy
nie tylko pragną pogłębić swe wiadomości w tej dziedzinie, ale zamierzają także
brać czynny udział w popularyzowaniu wartościowych zjawisk artystycznych. Z
jednej strony DKF jest szkołą patrzenia na film, sprzyjającą wyrobieniu
właściwych kryteriów oceny dzieł sztuki, z drugiej - szkołą kształcenia i
rozwijania postaw. Zamierzone cele Dyskusyjny Klub Filmowy realizuje poprzez systematyczne
organizowanie:
- projekcji utworów o wysokich walorach artystycznych, poprzedzonych fachową prelekcją i zakończonych dyskusją,
- spotkań z teoretykami, krytykami, twórcami filmowymi, ludźmi sztuki, nauki,
- otwartych imprez popularyzujących wartościowe zjawiska i treści filmowe.”
Muszę wam w skrytości serca
wyznać, niczym niewinne dziecko na spowiedzi u księdza pedofile, że jeszcze za
czasów studenckich chadzaliśmy sobie z żonką na filmowe wieczorki do DKF we
Wrocławiu. Może pomyślicie, że z nas jacyś idioci, bo po co chodzić po jakiś starych
salach kinowych i oglądać filmy nie pierwszej świeżości? Ano po to, że klimat
starego kina bez smrodu popcornu i lecących przez pół godziny oczojebnych,
rozwrzeszczanych reklam ma wspaniały klimat, bilety są tańsze, a jak film jest
dobry to nie ważne ile ma lat. W odmętach mej pokręconej świadomości bardzo
miło wspominam te wyjścia, świetne filmy na dużym ekranie, których inaczej w
życiu bym nie poznał, a do tego spotkania i dyskusje z ciekawymi aktorami,
reżyserami, dzięki którym nawet niewysublimowany kinomaniak dostrzega to ulotne
drugie dno filmu.
Takie DKF-y działają w Polsce w
wielu miastach, nawet tych mniejszych. Ot daleko szukać, choćby przy
Jeleniogórskim Centrum Kultury, czy przy Kłodzkim Centrum Kultury, Sportu i
Rekreacji. Dlaczego zatem przy naszym jebanym Centrum Kultury, z jego rocznym
budżetem liczącym ponad 1 mln złotych, nie da się wygospodarować choćby
kilkunastu-kilkudziesięciu tysięcy na regularne projekcje dobrych filmów. A
przecież za licencje od ZAIKS-u na takie filmy można płacić dochodami z biletów,
gminnymi środkami na kulturę, dotacjami zewnętrznymi, np. od Ministra Kultury
czy z UE, albo pozyskując środki od prywatnych sponsorów np. lokalnych firm,
które się w ten sposób zareklamują? Czy potrzeba do tego jakiejś specjalnej
infrastruktury? Nie! Duża sala w Centrum Kultury jest, nagłośnienie jest, duży
ekran i rzutnik są, więc czego jeszcze trzeba?
Wystarczy trochę starań, odrobinę
chęci i zainteresowania, a będziecie mieli kino. Wystarczy, że ktoś pójdzie i
przedstawi taki pomysł do CK czy do burmistrza, który teraz przed wyborami
chętnie zgadza się na wszystko, byleby trochę popularności zgarnąć. Ale znając
życie nikt nie zrobi nic, polajkujecie temat kina na profilu Stacji Lubawka na
Facebooku, ten i ówdzie udostępni to w porywach lokalnego patriotyzmu, a poza
tym nic się nie wydarzy. Lubawka - historia znikania dzieje się tu i teraz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz