Od wielu już dni nad
Lubawką wiszą niskie chmury, czepiając się szczytów pobliskich
Gór Kruczych, tak jakby ugrzęzły na ostrych wierzchołkach świerków
i nie mogły ruszyć w dalszą drogę. W dolinie potoku Czarnuszka i
wzdłuż Bobru każdego dnia snują się melancholijnie mgły
wymieszane z wonią palonych opon i plastiku wydobywającą się z kominów domów,
przeszywając do szpiku kości zimna wilgocią. Słońca od dawna nie
było zbyt wiele, a dzień jest już taki krótki, że nawet w południe
trzeba czasem światło w domu zaświecić. Jak nic jesienna
deprecha gotowa.
Ale do czego zmierzam?
Chodzi o to, że ten problem ze światłem, a właściwie jego
brakiem uzmysłowił mi kolejne utrapienie, z którym stykam się w
Lubawce. Chodzi o oświetlenie ulic gdy jest ciemno, czyli potrzebę
podstawową i niezwykle ważną. Przecież to czy widzimy co przed
nami, pod nogami i po bokach decyduje o bezpieczeństwie publicznym,
o tym czy bez obawy wyjdziemy wieczorem na spacer, czy po prostu nie
złamiemy nogi na niewidocznej dziurze w chodniku lub wpadniemy do
odkrytej studzienki kanalizacyjnej, bo jakiś żul/patol ukradł ją,
by sprzedać na złomie na dwa mózgotrzepy marki „Poziomka”.
Jak więc to możliwe, że
w Lubawce oświetlenie ulic leży? I nie mówię tu o jakiś
peryferiach, gdzie mieszka mało ludzi, ale o centrum, o głównych
ulicach, gdzie przebywa najwięcej mieszkańców. Wiadomo,
zmotoryzowani nie mają tego problemu, włączą reflektory i jazda.
Ale co ze zwykłymi ludźmi, co z pieszymi? Latem to jeszcze ujdzie,
bo nawet wcześnie rano i do późnych godzin jest jasno. Ale
kiedy rzeczywiście zapada zmrok mało kto musi lub chce wychodzić, bo
to w końcu środek nocy, a jak już ktoś łazi to pewnie jest
znieczulony wypitym wcześniej trunkiem, więc mu wszystko jedno. Ale
w pozostałym porach roku sprawa przedstawia się już zgoła
inaczej, a co dopiero teraz, kiedy światła ciągle za mało!
Gdyby nie światło na prywatnym budynku na jednej z uliczek przy rynku, to musiałbym sfotografować czerń absolutną, jak w czarnej dziurze |
Stąd właśnie ten
dramatyczny tytuł, bo sytuacja w Lubawce zakrawa o kuriozum. Sporo
tu ostatnio łażę wieczorem, bo zawsze jest jeszcze coś do
załatwienia, a zważywszy że całkiem ciemno robi się teraz już o
17.00, to jest to przecież jeszcze młoda godzina i sporo ludzi się
kręci. Ludzie robią zakupy po pracy, spacerują, wracają z
rodzinnych wizyt itp. I w tym właśnie czasie główne ulice Lubawki
pogrążone są już w totalnym mroku, bo oświetlenie uliczne jest
wyłączone. A nie są to przecież jakieś wydumane fanaberie, tylko
podstawowa potrzeba, aby móc w mieście normalnie funkcjonować i
czuć się bezpiecznie.
Miałem niedawno z powodu
zaciemnienia ulic dwie nieprzyjemne przygody, obie około godziny
17.00-18.00 na głównej arterii miasta, czyli na ul. Dworcowej. Idąc
tamtędy po nie najlepszym przecież chodniku, w całkowitym mroku
wpadłem nogą w jakąś dziurę i prawie skręciłem kostkę. Całe
szczęście nie zakończyło się to niczym poważnym, ale jeszcze
następnego dnia bolało. Podobny armagedon jest jest na pięknie
wyremontowanym odcinku ul. Kamiennogórskiej przy Centrum Kultury, bo
całkiem tu ciemno, a sporo osób tędy przechodzi. Potknąłem się
o niewidoczny wystający bruk i gdyby nie szybkie opanowanie to
poleciałbym jak długi. Jedna znajoma opowiadała mi, że ostatnio
tam kobieta prowadziła wózek z dzieckiem i w ciemności źle oceniła
krawężnik, koła wózka zaparły się, a całość prawie runęła w bok. Na
szczęście matka jakoś opanowała sytuacje, ale
wysypały jej się zakupy, które miała na półce wózka.
Z tym oświetleniem to
jest jeszcze jedna śmieszna sprawa, bo jak zauważyłem jednego dnia
na danej ulicy się świeci, a potem przez tydzień nie. Tak na
przykład jest na ul. Wodnej i Wojska Polskiego przy Gambicie. Z
drugiej strony, niektóre ulice przy rynku, którymi prawie nikt nie
chodzi np.Ciasna lub Boczna oświetlone są pięknie i to bez
przerwy. Podobnie jak rynek, pl. Jana Pawła II przed kościołem
itp., ale już uczęszczane trakty ze sklepami jak ul. Kombatantów i
Wojska Polskiego od rynku do posterunku policji to już nie bardzo.
Dziwne to wszystko i moim
zdaniem to jakieś kuriozum. Tak być nie może, bo oświetlenie w
mieście musi być i jakoś innym samorządom pomimo problemów udaje
się problem załatwić. Oświetlona jest Kamienna Góra, Kowary,
Boguszów-Gorce, Wałbrzych, Mieroszów, Bolków, a nawet Czarny Bór,
Sokołowsko czy Marciszów. Czyli jednak można, prawda? Oczywiście
biorę pod uwagę, że zapewnienie światła na ulicach kosztuje, ale
przecież wystarczy oświetlić najważniejsze ulice i deptaki. Do
tego światło nie musi świecić się cały czas, wystarczy ze
zabłyśnie do 22..00 i po 5.00 rano, a wtedy nawet ludzie wracający
i idący do pracy będą zadowoleni. No i ostatnia rzecz, do której
uciekło się wiele miast i miasteczek oraz wiosek, a która pozwala
oświetlać nawet mało uczęszczane ulice i to przez całą noc.
Wystarczy zainstalować lampy z czujnikiem. Ktoś idzie, dana lampa
się zapala, po przejściu danej osoby gaśnie i po kłopocie.
Człowiek zadowolony, a pieniążki przez miasto zaoszczędzone.
Tak powinno być. Czy nie lepiej, bezpieczniej, milej i jak fotogenicznie? |
Wkurza mnie to bardzo, bo
to taka podstawowa i prozaiczna do rozwiązania rzecz, przetestowana
już przez wiele miejscowości, a Lubawka to jakiś totalny kosmos,
gdzie nawet miejskie oświetlenie nie działa, a co dopiero mówić o
bardziej skomplikowanych i wymagających dużego rozeznania sprawach.
I jeszcze ta bierność mieszkańców, przecież ratusz powinien aż huczeć od
ludzi, którzy domagają się miasta oświetlonego, bezpiecznego i
przyjaznego, a tu nic. Znika miasto, znika....rok po roku, krok po
kroczku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz